LANDRYNKOWA BETTY - sukienka w stylu lat 50tych

9/22/2016 Made by Wera 8 Comments


Plan był taki, że w trakcie poprzedniego weekendu miałam skończyć dwie sukienki według tego samego wykroju - Landrynkową i Hawajską Betty. Jak to jednak bywa w życiu, plany spaliły na panewce. Tym razem nie muszę zwalać na lenistwo, bo szyłam uczciwie cały weekend. W niedzielę spędziłam z igłą ponad 14 godzin, w konsekwencji czego w poniedziałek poruszałam się z gracją Terminatora...
Klątwa ambicji i pokłosie kursów porządnego, sumiennego szycia, plus wrodzony upór. Landrynkową Betty skończyłam w zasadzie dopiero w piątek, w samochodzie, w drodze na wesele.

 BETTY
Wykrój to oryginalna koperta z lat 50-tych. Niestety nie ma na niej żadnej informacji o producencie, tylko sam numer wykroju. Postanowiłam więc nadać jej imię, a Betty wydało mi się najbardziej odpowiednie. Imię nadane trochę na cześć Betty Draper z serialu Mad Men :)

TŁOCZONA BAWEŁNA

Tkaninę kupowałam w lekkiej panice przez internet... Jako pierwsza w mojej głowie zrodziła się wizja Hawajskiej Betty (która czeka cierpliwie na spódnicę), ale sukienka przeznaczona miała być na wesele... Nonkonformizm nonkonformizmem, jak wszystko powinien mieć swoje granice. Nie wiem w czym się teraz bywa na weselach, ale uznałam, że dominacja pudrowego różu z grzecznym białym kołnierzykiem będzie kompromisem między względną elegancją, a lekkim odklejeniem od rzeczywistości.
Bawełna jest tłoczona, dosyć mięsista, ale też jakby luźniej tkana. Lekko się naddaje, więc postanowiłam wszystkie szwy wzmocnić taśmą stabilizującą. Zużyłam praktycznie w całości 2,5 metra, ale tył kroiłam dwa razy, bo nie byłam zadowolona z rozkłaku wzoru. 
Materiał się nie gniecie i zastanawiam się nawet czy nie dokupić kuponu na wzorzyste spodnie.

Na kołnierzyk i listwy z podkrojami przodów dobrałam bielutką bawełnę w mieszance z lnem. Kupilam pół metra, z którego został mi jeszcze spory skrawek.

Ogólna rada dla szmatocholiczek zainteresowanych szyciem w stylu retro - kupować mało tkanin, ale w dużych ilościach. Ja przez lata zgromadziłam zawstydzajace ilosci pięknych tkanin po 1,5m długości i jak przychodzi do szycia sukienek typu Betty muszę i tak kupować coś nowego...

PODSUMOWANIE

Krój sukienki nie jest szczególnie wymagajacy dla średnio zaawansowanej krawcowej. Wciaż nie potrafię sobie wytłumaczyć co w tej sukience zajęło mi tyle czasu? Na pewno nie pomógł fakt, że postanowiłam jednak wszyć w koszulową górę podszewkę. Resztek jedwabiu z poprzednuej sukienki zostalo mi prawie co do centymetra. Wykrój na podszewkę rysowałam sama i chyba źle złożyłam listwę zapięcia, bo nagle okazało się, że brakuje mi sporego kawałka podszewki... 
Na szczęście udało mi się dosztukować brakujace pasy i zamiast pionowej zaszewki w podszewce jest "princess seam". Spędziłam dwie godziy pracy na samo ratowanie sytuacji, ale koniec końców sukces.

Bardzo dużym wyzwaniem, którego obawiałam się od początku pracy, okazały się dziurki na guziki. Zrobiłam próby - ten sam materiał, tak samo podklejony flizeliną, efekt zadowalajacy. Sukienka? Oczywiście dziurki szyłam, a potem prułam 3 razy, aż wpadłam na pomysł, żeby podłożyć pod nie taśmę stabilizującą, co pomogło opanować plączącą się dolną nitkę.
Jako dopełnienie całości posłużyły landynkowe guziczki wygrzebane z domowych zapasów przechowywanych od lat oczywiście w puszce po ciastkach.

Tym razem jestem zadowolona z efektu końcowego, ale równocześnie wciąż trochę straumatyzowana przydługim procesem szycia. Betty sprawdziła się na baletach, a kilka dni wypoczynku z dala od domu pomogło wyleczyć sztywność karku pozostałą po godzinach ręcznego wykańczania. Udało się nawet przyweźć trochę zdjęć sukienki na pacjencie. Niestety okazało się, że wzięłam manualny obiektyw z przejściówką, która nie ostrzy na nieskończoność, stąd ciasne kadry i brak nóg. Zdjęcia na wycieczce dzielnie robił mój tato.


MORRIS

Na wyprawę pojechał z nami Morris. Morris w listopadzie będzie miał 14 lat. Jest psim turystą i kocha wodę, ale jeszcze nigdy nie był nad morzem. Atakująca falą woda nie wywarła na nim pozytywnego wrażenia, ale przy drugim spotkaniu przekonał się do spacerów brzegiem. Okazało się, że wbrew naszym przewidywaniom, Morris został większym fanem kąpieli w piasku! Do tego jest wrodzonym elegantem i najlepiej z nas trojga wygląda w Łukaszowym białym kapeluszu :)

You Might Also Like

8 komentarzy:

  1. Betty, czy też nie Betty ( choć fakt, Bety pasuje znakomicie ! :-) ) sukienka wyszła Ci obłędna !! Ależ musiałaś pięknie wyglądać na weselu !! Ja jeszcze z takiego modelu listwy i kołnierzyka nie szyłam, a wydają mi się to odrobinę praco - i cierpliwo- chłonne akcesoria . Wyglądają u Ciebie, że są dopieszczone w każdym calu. Ach, co ja bym dała by móc sobie poszyć tak ciągiem 14 godzin.... ! Albo poczytać tak ciągiem, jak kiedyś lubiłam :-) Cóż - może jak dzieci mi podrosną! ;-) Pozdrawiam i gratuluję tak bajecznej kiecki w swoim dorobku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! :) Szczerze mówiąc Łukasz wystroił się jak z włoskiej mafii i robił większą furrorę ;)
      Listwa z guzikami jest skrojona jako jeden element z podkrojem przodów, a wszystkie oznaczenia są bardzo precyzyjnie naniesione na wykrój. Do tego do wydań kopertowych dołączane są świetne instrukcje z obrazkami, co bardzo ułatwia prace i rozwiewa ewentualne wątpliwości. Kołnierzyk też jest tak na prawdę prosty i jednoelementowy. Wydaje mi się, że cały efekt daje piękna bawełna w której jestem szczerze zakochana, bo konstrukcja jest naprawdę zaskakująco prosta ;)
      Z tym weekendowym szyciem to też nie tak różowo, ale rozumiem sentyment :) Trzymam kciuki, żeby udało Ci się czasem wyrwać jakiś weekend dla siebie.

      Usuń
  2. Cudny post.
    Jeśli chodzi o wykrój, wygląda jak Mail Order firmy Needlecraft Service; oni mieli takie proste koperty z oznaczeniem, ze wykrój jest drukowany; niełatwo jest poskładać ich submarki w całość, ale witness2fashion jak zwykle przychodzi z pomocą: https://witness2fashion.wordpress.com/2014/05/09/vintage-mail-order-patterns-one-big-family/
    Nie lubię różowego, ale w Betty ma on charter; pasuje do Twojej chłodnej kolorystyki, jest przełamany ciekawym wzorem i bardzo pomagają mu jasne akcenty; mam wrażenie, że ciemne mogłyby "dociążyć" sukienkę.
    Chwalę wytrwałość oraz zgrabne dopasowanie sukienki do ciała :)
    I łączę się w bólu, jaki zapewniają dziurki na guziki; ja się czasami boję robić te cholerstwa maszyną i obszywam ręcznie (hand-worked lub bound), zawsze jest z nimi jakiś problem. ;-)
    P.S. Nadmorska radość psiaka bardzo mnie uśmiechnęła - uwielbiam zwierzęta. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaa, super! Dziękuję za linka i za tak miłe słowa :)
      Bardzo często widuję tego typu koperty na ebay'u, fajnie wiedzieć jaka historia się z nimi wiąże. Wzruszam się kiedy myślę o czasach kiedy takie koperty krążyły w lokalnych gazetach. Bez porównania ze współczesną Burdą ;)
      Byłam o krok od dziergania dziurek ręcznie, ale miałam bardzo mało czasu, a nigdy wcześniej tego nie robiłam i wolałabym najpierw poćwiczyć. Na pewno pokuszę się o to przy okazji szycia jakiegoś żakietu, albo płaszczyka. Maszyna na szczęście w końcu zaczęła współpracować i nawet nie wyszło tak pościwlowo jak się obawiałam.
      Bardzo się cieszę, że Morris wywołuje uśmiech. Po powrocie do domu z tatą odzyskał wewnętrzny spokój (trochę zakłócony długimi wojażami). :) Myśmy wczoraj odebrali nasze osobiste dwa futerkowce i znów mamy rodzinę w komplecie. Machamy wszystkimi łapkami z pozdrowieniami :)

      Usuń
  3. Przepiękna! Bardzo mi się podoba faktura tkaniny, podkreśla retro fason całości.
    Kapelusz, sukienka, morze w tle, to wszystko tworzy cudny klimat. Patrzę na zdjęcia i utwierdzam się w poczuciu, że warto szyć. Po guzikach(świetnie dobranych) widać ich szlachetny rodowód :)Uwielbiam guziki i większość też trzymam w różnorakich puszkach, niektóre razem z zawartością odziedziczyłam po babci - te zawierają najwięcej skarbów.
    Nienawidzę robić dziurek na maszynie wieloczynnościowej! Za każdym razem drżę ze strachu, że znów się coś spaprze i zazwyczaj się paprze. Marzę o dziurkarce.
    Pozdrawiam :)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło słyszeć, że się podoba! :) Muszę przyznać, że zaczynam nabierać pewności i czuć się dobrze z tym jak sukienka wygląda. Po ostatnim niewypale przyłożyłam się do roboty ;)
      Dziedziczone guziczki potrafią zaskoczyć. Ku mojemu zaskoczeniu do obu Betty udało mi się wygrzebać idealne guziki z zapasów z czasów PRLu :) Do hawajskiej (która się szyje) znalazłam takie o fakturze drewna :)

      Usuń
  4. jestem oczarowana tą sukienką! Do vintage mam stosunek ambiwalentny, lubię i nienawidzę zarazem. Czasem mam wrażenie, że niektóre koleżanki zamiast się ubierać - przebierają się i tego właśnie efektu nie lubię. Na manekinie twoja kiecka trochę wygląda na materiał właśnie na przebierankę, ale zdjęcia na tobie pokazują, że świetnie się broni jako ciuch współczesny, inspirowany vintage.Bardzo podoba mi się konstrukcja góry, te rękawki - miód, malina! Podsumowując jest pięknie, czekam na kolejne! bravo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) Lubię oryginalne wykroje z lat 40-60, wydaje mi się, że są w większości ponadczasowe i kobiece i świetnie sprawdzają się również dzisiaj. Wszystko zależy od doboru tkaniny i od dodatków do stylizacji (także makijażu i fryzury).
      Mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań ;)
      Podziwiam dziewczyny, które potrafią stworzyć stylizacje rodem z dawnych czasów, ale wydaje mi się, że sama bym się w nich dobrze nie czuła. Najważniejsze to znaleźć to coś dla siebie ;)

      Usuń