SLOW SEWING - Sukcesy i porażki - Simplicity 3300 część 3

8/26/2016 Made by Wera 16 Comments


Ten wpis miał powstać wcześniej. W zasadzie, to miał powstać wpis pomiędzy poprzednim, a tym. Wpis ten miał być o kolejnym etapie szycie sukienki, mianowicie o mojej najmniej ulubionej części procesu - podszewce. Ponieważ nie wszystko poszło po mojej myśli i wpis nie nadawał się do opublikowania jako "jak to zrobić dobrze", pomięłam ten etap i dziś zamieszczam podsumowanie szyciowych sukcesów i porażek.

Zdecydowanym sukcesem jest fakt, że dobrnęłam do końca. Za sukces uważam też stan sukienki po skończeniu, który oceniam jako "nadaje się do wyjścia do ludzi"

Jedną z pierwszych porażek, które były widoczne już w dosyć wczesnej fazie szycia, jest brak zgrania wzoru z tyły sukienki. Z przodu jest ok (sukces), ale z tyłu kratka już sobie postanowiła żyć własnym życiem. Jest to zwłaszcza widoczne przy spódnicy. Rzeczywiście pamiętam, że nie pomyślałam o zgraniu dominujących czerwonych linii góry i dołu tyłu, ale dla samej spódnicy nie mam wymówki. Co zrobić? Ja pocieszam się powiedzeniem, że "mądry nie zauważy, a głupi pomyśli że tak ma być".


Ogromnym ułatwieniem przy szyciu okazał się wykrój z dodanymi zapasami (za to wielbię kopertowe wydania wysyłkowe). Po latach szycia z Burdą nie miałam w nawyku dodawania zapasów do pergaminowego wykroju i to był duży błąd. Wyleczyłam się z byle jakich wykrojów i z szycia z wszechobecną potem kreda krawiecka. Dobrze przygotowany wykrój, to dobrze skrojony materiał i komfort szycia, gdzie wszystkie punkty styczne magicznie pasują. Każda zakładka, zaszewka, wszystko perfekcyjnie. Fantastyczne uczucie, polecam! :)


Jeszcze do niedawna nie umiałam ręcznie poprowadzić prostego ściegu. Trochę praktyki ręcznego wykańczania miałam przy okazji szycia wełnianej retro sukienki, ale dopiero tutaj zaszalałam na całego. Maszynowo szyłam tylko szwy łączące części sukienki, wszystkie wykończyłam ręcznie przyszywając zapasy do wypełnienia ściegiem zakopiańskim. Ręcznie podszyłam też całą podszewkę. Szczególnie dumna jestem z wykończenia rękawków.
Ręczne szycie to bardzo uspokajające zajęcie. Włącza człowiek film, parzy dużo herbaty i dziubie igłą do skutku. Trochę potem bolą tego człowieka plecy, ale satysfakcja gwarantowana!




Podszewka... No właśnie... Całkiem prosta i sprytna w zamyśle zakładka spódnicy przerosła mnie logistycznie przy podszewce właśnie... Trudno mi opisać ten bezsens, który zrodził się w mojej głowie i został bardzo brutalnie zweryfikowany przez rzeczywistość na dosyć późnym etapie szycia... Skończyło się widocznym na zdjęciach brzydactwem. Pozostawię to bez dalszego komentarza i nie będę wracać do tematu.

Zakładka trochę obciąża szew, na szczęście jakimś cudem nie powoduje widocznej wypukłości. I tak zamierzam nosić tę sukienkę z paskiem... Od strony widocznej dla przeciętnego śmiertelnika zakładka jest estetyczna i imponująco równa. Bardzo podoba mi się ten rodzaj rozcięcia bez widocznych szwów na prawej stronie. Jest taki elegancji w matematycznym tego słowa znaczeniu.




Nie będę proponować nowych wymówek dlaczego prezentuję sukienkę na manekinie. Nie czuję się dobrze przed obiektywem i nieszczególnie chcę, żeby cały internet wiedział jak wyglądam. Może w przyszłości dorzucę jakieś zdjęcia incognito, ale niczego nie obiecuję. Na razie kontuzja kostki spowodowana intensywnym procesem odgrubiania i odciastolinowywania ciała powoduje niemożność noszenia butów na obcasie. A taki krój, ta długość sukienki do płaskich obcasów - to byłaby zbrodnia! :)

Jeśli jesteście osobami niecierpliwymi i z jakiegoś powodu chcielibyście być z moimi projektami na bieżąco, zapraszam na profil facebookowy i instagramowy. Ikonki z linkami są niezbyt starannie pochowane na blogu ;)

You Might Also Like

16 komentarzy:

  1. Troszkę szkoda, że nie ma też zdjęcia na człowieczku:). Sukienka prezentuje się wspaniale. Wielkie gratulacje!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Może jak wyleczę kostkę, to zrobię jakiś mały wypad w kiecce, który udokumentuję zdjęciami ;)

      Usuń
  2. Zgadzam się w 100%, że kopertowe wykroje vintage to perfekcja. Prawie zawsze są dokładnie przemyślane i porządnie rozrysowane, nie ma tu miejsca na "bylejakość".
    Serce rośnie na widok włożonego w ten projekt wysiłku, szczególnie że sukienkę z właściwego materiału poprzedzała płócienna wersja próbna. Bardzo ładne i zgrabne jest też szycie ręczne. Dodatkowy plus za to, że nie boisz się pokazać swoich błędów - w końcu to na nich uczymy się szycia i doskonalimy warsztat. Może nawet ktoś dzięki temu nie popełni żadnych przy szyciu swojej wersji wykroju?
    Choć szanuję decyzję o fotografowaniu sukienki na manekinie, zachęcam do zaprezentowania jej na sobie - kroje vintage "żyją" dopiero na ciele. :-)
    Tymczasem idę czytać kolejne notki. Właśnie odkryłam ten blog :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się jak to się stało, że też dopiero odkrywam Twojego bloga? A tam tyle wspaniałości! :)
      Dziękuję za miłe słowa. Blog ma być do czytania i oglądania. Jeśli ktokolwiek wyniesie z tego jakąkolwiek wartość, nawet trochę się pośmieje, to świetnie :) Mam burdel w "pracowni" i w głowie, szyje po godzinach na maszynie z Lidla i miałam pomysł, żeby podzielić się tym z internetem. I już zaczynam się czuć jakbym musiała się z tego tłumaczyć. Dlatego skończę w tym miejscu. I dziękuję jeszcze raz za odwiedziny i pozostawienie śladu po sobie ;)

      Usuń
    2. Najważniejszy jest Twój komfort i Twoja przyjemność z bloga :-)

      Usuń
  3. Bardzo ładna sukienka, przy kratce trzeba pamiętać o wielu szczegółach i czasami można zapomnieć o czymś co wyjdzie w trakcie szycia, ale cofnąć się nie da. Myślę, że ten tył aż tak nie rzuca się w oczy. Ogólnie jestem pod wrażeniem tej sukienki, samego pomysłu i ogromu pracy jaki włożyłaś. Masz talent, trzeba przyznać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Widziałam ostatnio fajny patent na pilnowanie zgodności wzoru pomiędzy elementami wykroju. Jak mi przejdzie awersja do geometrycznych wzorów i odniosę jakiś sukces w tej dziedzinie, to jest to pomysł na ciekawy post.
      A co do talentu, to w szyciu podoba mi się najbardziej to, że właśnie wcale nie trzeba go mieć :) Moim zdaniem, to godziny szycia i doskonalenie warsztatu. Każdy może się nauczyć. I cieszę się, że przede mną jeszcze długa droga, czego dowodzi ten wpis ;)

      Usuń
  4. Fajny wpis, warto pokazać czasem swoje porażki, bo są one nauczką nie tylko dla ciebie, ale i dla innych. Szyję już jakiś czas i muszę powiedzieć, że najwięcej nauczyłam się na błędach swoich i cudzych. A za zapał do ręcznego szycia podziwiam. Osobiście nie przepadam, ale czasem jest niezastąpione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dodanie otuchy :) Ja za ręcznym szyciem bardzo długo nie przepadałam, ale pooglądałam filmiki jak to robią doświadczone krawcowe i nawet zaczęło mi to wychodzić! Do tego jest to zajęcie, które bardzo dobrze koi nerwy ;)

      Usuń
  5. A więc to jest dzieło Twoich ostatnich dni/ tygodni :-) Ja już po prototypie z białej bawełny czułam , że będzie pięknie. Gratuluję tej długiej lecz jakże owocnej walki z kraciastą materią. Wyszło bardzo zgrabnie. Nie przejmuj się tymi drobnymi detalami, jak niespasowanie kraty na tyle. " Nic nie widać" ! ;-) Ciesz się za to tym pięknym wykończeniem ręcznym . Zgadzam się, że to bardzo relaksujące zajęcie ! Ja tam lubię ręcznie wykańczać ubrania :-)

    No to teraz czekam tylko na zdjęcie na Tobie :-) Bo ubranie dopiero nabiera duszy, gdy się je nosi... Swoją drogą co Ty tam odgrubiałaś... ? ;-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo miłe słowa Natalio!
      Wyszło jak wyszło, nie ma co się dłużej rozmieniać na drobne. Kolejny projekt w drodze - będzie lepiej! ;)
      Postaram się pokombinować z tymi zdjęciami :)

      Usuń
  6. Moim zdaniem sukienka wyszła bardzo ładnie. Fantastycznie wykończone wnętrze, uwielbiam gdy w środku uszyte ubranie prezentuje się również bardzo dobrze. Widać że się postaralas przy szyciu. Podziwiam za cierpliwość przy dzyciu ręcznym. Hmm z tym niedopasowaniem kratki z tyłu no cóż zdarza się, miałam podobny problem, ale nie przejmuj się sukienka jest bardzo ładna , zdecydowanie nadaje się do noszenia. Poruszyłaś ważna kwestie, jak ważne w procesie szycia jest dokładne umiejscowienie papierowego wykroju na tkaninie, naniesienie wszystkich punktów kontrolnych a przede wszystkim dokładne dodawanie zapasów na szew. tylko wtedy wszystko do siebie pasuje ze aż miło. Na początku mojej przygody z szyciem dodawałam zapasy na oko, szybko jednak się przekonałam, że w trakcie szycia trzeba być bardzo dokładnym. Twoja sukienka taka właśnie jest uszyta z prawie dokładną precyzją!! Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem sukienka wyszła bardzo ładnie. Fantastycznie wykończone wnętrze, uwielbiam gdy w środku uszyte ubranie prezentuje się również bardzo dobrze. Widać że się postaralas przy szyciu. Podziwiam za cierpliwość przy dzyciu ręcznym. Hmm z tym niedopasowaniem kratki z tyłu no cóż zdarza się, miałam podobny problem, ale nie przejmuj się sukienka jest bardzo ładna , zdecydowanie nadaje się do noszenia. Poruszyłaś ważna kwestie, jak ważne w procesie szycia jest dokładne umiejscowienie papierowego wykroju na tkaninie, naniesienie wszystkich punktów kontrolnych a przede wszystkim dokładne dodawanie zapasów na szew. tylko wtedy wszystko do siebie pasuje ze aż miło. Na początku mojej przygody z szyciem dodawałam zapasy na oko, szybko jednak się przekonałam, że w trakcie szycia trzeba być bardzo dokładnym. Twoja sukienka taka właśnie jest uszyta z prawie dokładną precyzją!! Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz :) Mamy podobne doświadczenia z szyciem na oko :) Złe nawyki najlepiej jak najszybciej pozostawiać w przesłości.

      Usuń
  8. Każdemu prędzej czy później musi się przytrafić tego rodzaju niespodzianka, co tutaj przy zakładce od wewnątrz. Ja poprawiałabym do upadłego, ale ja jestem szurnięta;) Pomijając ten moment i wspomniane niezgrane tyły - sukienka niezwykle szykowna. Ręczne momenty bardzo misterne. Też lubię takie działania, pod warunkiem, że nici nie są skore do plątania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety na tym etapie, na jakim zorientowałam się co do skali niepowodzenia, było już za późno. Skroiłam za krótką część podszewki, a prucie spódnicy mogłby wyrządzić więcej szkód niż korzyści.
      Co do plątających się nici - słyszałam, że pomaga woskowanie (zwykłym pszczelim woskiem), ale sama jeszcze nie testowałam :)

      Usuń