HAWAJSKA BETTY - sukienka w stylu lat 50tych; wydanie drugie

3/28/2017 Made by Wera 18 Comments



SIOSTRA BLIŹNIACZKA

Hawajską Betty, ochrzczoną także jako Jungle Betty, uszyłam na podstawie tego samego wykroju co prezentowaną wcześniej na blogu Landrynkową Betty. Urzekł mnie w tym modelu przepiękny, oryginalny krój koszulowej góry, szeroka spódnica sięgająca do połowy łydki i przede wszystkim wygoda w noszeniu.
Sukienkę uszyłam z cienkiego bawełnianego batystu kupionego dawno temu w hurtowni Natan. W zasadzie wybór było oczywisty z prostego powodu: był to jedyny kupon o potrzebnej długości w moich zapasach. Bardzo lubię takie przypadki, bo wydaję mi się, że wzór do tego kroju pasuje idealnie i już nie mogę doczekać się upalnego lata i spacerów po ogrodzie botanicznym.
Musicie mi chwilowo wybaczyć zdjęcia na źle ustawionym manekinie (z przodu biust ciągnie fragment spódnicy do góry, z boku pas zapada się w dziurę w łączeniu manekina krawieckiego). Obiecuję zdjęcia na człowieku, kiedy tylko pogoda będzie łaskawa.




SZYCIOWE KOMPROMISY

Znacie moje oddanie tradycyjnym technikom haute couture, jednak nie dajmy się zwariować. Gdybym miała cały czas na tym świecie dla realizacji wszystkich szyciowych pomysłów, mogłabym sobie pozwolić na zaspokajanie perfekcjonistycznych zapędów. W życiu jednak czasem trzeba iść na kompromisy i skorzystać ze zdobyczy techniki.
Batyst, ze względu na jego lekkość i przezroczystość, postanowiłam "zamontować" na dodatkowej warstwie tkaniny. Dla koszulowej góry użyłam w tym celu bardzo miłej i miękkiej surówki bawełniano-jedwabnej, plecionej trochę jak gaza, ale bardziej zwartej. Spódnicę podszyłam drugą warstwą bawełnianego batystu w kolorze kości słoniowej, zdecydowanie bardziej strukturalnego i nadającego kształt, niż lekka surówka. Dzięki temu zabiegowi góra sukienki zachowała lekkość i przewiewność, a spódnica zyskała trochę ciężaru i kształtu. Dodatkowo, aby nadać spódnicy odrobinę objętości, wykończyłam dolny brzeg grubą, buraczkową tasiemką. 
No dobrze, ale gdzie te zdobycze techniki? Przedzierają się w niewidocznych szczegółach. Listwę zapięcia na guziki (krojoną razem z odszyciem przodu) podkleiłam cienką flizeliną termozgrzewalną. Wszyłam też zwykły kryty zamek, co przy tradycjonalizmie Marchewkowej, czy Rvudzik, wydaje mi się niewybaczalnym grzechem.
W całości postanowiłam zrezygnować z podszewki, na rzecz wykończenia zapasów szwów kremową taśmą ze skosu. Tutaj akurat może to nie tyle zwrot ku nowoczesności, co bezczelna oszczędność czasu. Nie wiem czy wiecie, że dawniej wcale nie podszywało się wszystkich sukni podszewkami. Dlaczego? Ponieważ dawniej bielizna zakrywała bardzo dużą część ciała i tym samym z jednej strony chroniła tkaninę przed zabrudzeniem (na przykład potem), a drugiej strony nadawała kształt całej sylwetce i nie odznaczała przez wierzchnią warstwę stroju. Taki wynalazek!


Udało mi się też wydziergać całkiem zgrabne dziurki na guziki na nowej maszynie! Co prawda dopiero przy drugim podejściu, ale nauczyłam się, że maszyna jest mądrzejsza ode mnie i nie należy jej udowadniać, że jest inaczej, bo to się zemści.

Jako wisienki na torcie postanowiłam użyć jednej z metek z Flying Tiger, którą możecie pamiętać z wpisu o patchworkowej poszewce. Zastanawiam się czy drugiej taśmy nie ciąć w napis "I almost died making this", który idealnie zwieńczałby każde moje dzieło.

PRZEDE WSZYSTKIM WZÓR


W tym miejscu muszę znów przytoczyć jeden z poprzednich wpisów, mianowicie ten dotyczący sukcesów i porażek przy szyciu bardzo pracochłonnej sukienki - Simplicity 3300. W trakcie szycia spódnicy, ku mojemu zdziwieniu i rozpaczy, okazało się, że krata żyje własnym życiem i w ogóle się porozjeżdżała... Pomimo wszystko postanowiłam projekt skończyć i wrzuciłam zdjęcia na stronę Burdy. Oto mój ulubiony komentarz:

Szkoda że jest anonimowy, bo jest to najcenniejszy komentarz jaki dostałam na temat swojego szycia i chciałabym za niego autorowi/autorce bardzo podziękować. Od tego czasu zaczęłam myśleć o wzorze i porządnie planować jego rozłożenie na gotowej kreacji. Może tego nie widać tak przy Landrynkowej Betty, gdzie starałam się rozłożyć bukiety tak, aby ich "ciężar" nie przytłaczał żadnej ze stron, a kwiatowy motyw nie był brutalnie poszatkowany. W ten sam sposób myślałam przy krojeniu wersji hawajskiej. 
Zwróćcie proszę jednak uwagę na jeden element, na którego punkcie miałam absolutną obsesję: listwę zapięcia. Jest to element krojony osobno względem przodów (widać to w wersji landrynkowej, gdzie ten element jest wykrojony z białej tkaniny). Oczywiście szyjąc wersję hawajską mogłam zmodyfikować wykrój łącząc listwę z przodami i nie byłoby problemu, ale postanowiłam to masochistycznie potraktować jako próbę charakteru i chyba trochę jako pokutę. 
Kolejnym wyzwaniem było nałożenie wzoru przy zapięciu koszuli, tak aby stanowił ciągłość. Potem już tylko wystarczyło dopasować rozmieszczenie dziurek do guzików, aby wszystko się nie rozjechało i oto jestem - bogatsza w to wyczerpujące doświadczenie, letnią sukienkę i uboższa o garść włosów, które wypadły w trakcie. 


***



Na koniec zostawiłam sobie coś, za co nie do końca wiem jak się zabrać, ponieważ nigdy wcześniej mnie nie spotkało. Otóż okazało się dzisiaj, że wygrałam w konkursie. I to nie byle jakim, bo na Szyciowy Blog Roku 2016 w kategorii Odkrycie. Do tej pory nigdy nie miałam nawet trójki w totka i tylko raz wygrałam bardzo brzydką broszkę z misiem w loterii fantowej. Jednym słowem - nie poszalałam.
Wyróżnienie jest szalenie miłe i chciałabym podziękować wszystkim, którzy za mnie trzymali i wciąż trzymają kciuki, oraz wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego wyróżnienia. Wiecie kim jesteście! Ściskam Was bardzo mocno i padam w pokłony dziękczynne (ale takie bez przesady). ;)

Cały czas mnie telepie kiedy to piszę. Jestem bardzo szczęśliwa, choć już czuje przerażenie potencjalnie zawiedzionymi oczekiwaniami co do przyszłych treści. Plan z grubsza jest, jak zawsze. Oby realizacja Was nie zawiodła.
Pewnie myślicie, ze może udaję skromność i w ogóle, ale nawet teraz robiąc zrzut z ekranu sprawdzam, czy aby na pewno tam jest adres mojego bloga... :)
Dziwne, naprawdę dziwne, ale równocześnie tak przyjemnie łechcące. 
Spokojnej nocy i do zobaczenia niedługo! Nadchodzi notka bardzo techniczno-matematyczna, ale więcej na razie nie powiem!


You Might Also Like

18 komentarzy:

  1. Sukienka jest piekna, dopieszczona w każdym calu. Uwielbiam tak uszyte rzeczy, widac od razu, że szyjaca wlascicielka robi to z miłością, a to cenię bardzo.
    Niestety, manekin nie jest wdzięczny do fotografowania, ale czasami jak mus to mus.
    Pozdrawiam i gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za te miłe słowa!
      Hobby ma tę wspaniałą cechę, że pomimo całego wysiłku jaki się w nie wkłada, i tak relaksuje i odpręża umysł. Trudno tego nie pokochać!
      Manekin niestety jaki jest każdy widzi ;) Nie ma to jak zdjęcia na żywym pacjencie!

      Usuń
  2. Dopracowana aż dech zapiera, każdy szczegół potraktowany indywidualnie, wyszło cudeńko i zachwycam się nim. :)
    Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze, ogromne gratulacje za wygraną w konkursie!
    Po drugie, ta sukienka jest przepiękna! Pasowanie wzoru przy listwie to majstersztyk. Tak sobie myślę, że moża sama zacznę zwracać na to większą uwagę... ;) No i te wykończenia... ahh! A kiedy pokażesz na sobie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze i po drugie - piękne dzięki! :)
      Szczerze mówiąc względnie do niedawna sama traktowałam zwłaszcza duże wzory po macoszemu. Człowiek się skupia na planowaniu całej strategii zdarzeń, sekwencji szycia i potem niby efekt fajny, ale coś nie gra. Wszystko jest dla ludzi, ważne, żeby umieć uczyć się na własnych, a już najlepiej na cudzych błędach.
      Co do zdjęć - po Wielkanocy zostanie otwarty lokalny ogród botaniczny i planuję zapoznać Jungle Betty z kilkoma przystojnymi palmami ;)

      Usuń
  4. Osłodkamamo, jaka piękna! Fason świetny, tkanina idealna na lato – czego chcieć więcej.

    A wyróżnienia gratuluję gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja już podziwiam od dłuższego czasu z jaką precyzją i wręcz namaszczeniem oddajesz się szyciu strojów w stylu vintage. To wręcz niespotykane. I bardzo się cieszę, że Cię "odkryto" :-)
    Sukienka jest obłędna! Listwa skrojona odzielnie, i tak spasowana? O mamuniu ! :-) A co do komentarzy - konstruktywna krytyka to jedno, złośliwe dogryzanie to drugie... Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję po stokroć! :) Sama jestem wciąż dosyć zdumiona i wzruszona wyróżnieniem i wszystkimi miłymi reakcjami. Powiem bez udawanej skromności, że jest to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie!
      Szycie listw zajęło mi parę podejść... Pierwszą udało się uszyć chyba już przy drugim, ale z kolejną męczyłam się dłuższą chwilę. Nie wspominając o tym, że źle policzyłam zapasy szwów i musiałam wykroić jeden element po raz drugi, co prawie zrujnowało cały misterny plan. Opatrzność czuwała i udało się wszystko zmieścić, ale z kuponu zostały strzępki.
      Co do złośliwych komentarzy, dziś w pracy usłyszałam, że dopóki nie mam hejterów, nie jestem "prawdziwą blogerką" :) Takie złośliwe uwagi, zwłaszcza jeśli pokrywają się z rzeczywistością, bardzo dobrze motywują mnie do działania. Traktuję je jako wyzwanie, gdzie muszę udowodnić sobie, że potrafię lepiej. Bo tak naprawdę jestem strasznym leniuszkiem ;)

      Usuń
  6. Ja bardzo zwracam uwagę na spasowanie wzoru, choć mnóstwo z tym pracy i nie zawsze efekt idealny. W przypadku tej listwy czuję się estetycznie zaspokojona, cud-miód! Najważniejsze by wyciągać wnioski z krytyki, jest wspaniale, a wykończenia - cudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że w szkole jeden z nauczycieli mówił nam, że trzeba sobie robić dobrze. Czasem jednak bardzo miło słyszeć, że zaspokoiło się czyjeś potrzeby, na przykład estetyczne. Nie ma większej satysfakcji! Dziękuję :)

      Usuń
  7. O mamo! Sukienka jest przepiękna!!! Idealnie wykończona, wzór spasowany! <3 Nie mogę się napatrzeć. Na blogu jestem chyyba pierwszy raz, ale jestem nim oczarowana. Zdobycie "odkrycia" w pełni zasłużone! Gratulacje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za odwiedziny i tak ciepłe słowa <3
      Mam nadzieję, że zawiodę w przyszłości :)

      Usuń
  8. O jacie, jacie, jaka kiecka! Tak Ci jej zazdroszczę ;) Ja mam spódnice z lempeksu w podobny wzór, ale cała sukienka... To jest coś! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :) Taki palmowy print ma być chyba hitem sezonu! ;)

      Usuń
  9. Ehhh sukienka kojarzy mi się z gorącym, dusznym latem:) Jest piękna! Bardzo dobrze dobrałaś materiał. Wydaje mi się, że wzór na tkaninie wydobywa wszystkie zalety wykroju. Przymierzam się do zakupu paru oryginalnych wykrojów z lat 50 i 60 - tych, no ale najpierw muszę podszkolić swoją technikę :)
    Pozdrawiam serdecznie
    polka-dots.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam poszukać na ebay'u i etsy i zwracać uwagę na koszty wysyłki, bo bywają bardzo różne. Przed zakupem upewnij się też, czy koperta zawieta wszystkie elementy wykroju i wkładkę z opisem szycia krok po kroku :) Dużo wykrojów z tych lat jest dosyć prostych w konstrukcji, do tego wkładka z instrukcją obrazkową bardzo ułatwia szycie. Nie ma się czego bać! :) Jakbyś miała jakieś pytania, chętnie spróbuje pomóc.
      Dziękuję za wizytę i pozdrawiam! <3

      Usuń