DOMOWE HAUTE COUTURE - wprawki z bluzką Advance 9555

1/27/2018 Made by Wera 2 Comments



DO SKUTKU

Tej bluzce poświęciłam chyba najwięcej czasu i pracy. Czy jest idealna? Oczywiście, że nie! Czy było warto? Zdecydowanie tak! Pomimo prostego kroju bardzo dużo się przy niej nauczyłam.

Chyba najwięcej czasu zajęło mi pilnowanie kratki. Mam teraz obsesję na punkcie dopasowywania wzorów na tkaninie. Kratka na wełnie z której szyłam jest bardzo drobna, dodatkowo tkanina jest dosyć lejąca, dlatego jej ujarzmienie nie było najprostszym zadaniem. Żeby szyło się łatwiej, oraz żeby bluzka nabrała bardziej stabilnej formy, postanowiłam podszyć ją miłą w dotyku, liliową bawełną. Każdy element wykroju skroiłam z wełny z grubym zapasem, następnie umieściłam na rozprasowanej bawełnie i dopiero po ręcznym przyfastrygowaniu ponownie wycięłam. Takie "kanapki" traktowałam dalej jak jeden materiał.
Bluzka początkowo miała mieć podszewkę, ale zrezygnowałam z niej w trakcie szycia i postanowiłam zastąpić wykończeniem z ręcznie wszystej wstążki.
Przód i tył skroiłam zgodnie z kierunkiem materiału, natomiast patki i rękawy po przekątnej. W patki wszyta jest dodatkowa warstwa jedwabnej organzy (skrojonej w poprzek, nie po skosie), która sprawia, że nie rozciągną się one w trakcie użytkowania i czyszczenia. Podszycie (interlining) rękawów, tak jak wierzchnia warstwa, jest skrojone po skosie, aby obie warstwy równo pracowały przy noszeniu. W brzegi dekoltu, zapięcia, rękawków i patek wszyta jest kremowa wypustka. 
Wybór guzików zawsze jest dla mnie problematyczny. Tak było i w tym przypadku. Niestety w moich odziedziczonych zbiorach nie znalazłam nic stosownego, więc musiałam zadowolić się tym, co znalazłam w pasmanterii. Kiedy patrzę na zdjęcia, to kwestionuję swój wybór, ale wydaje mi się, że na żywo dużo zyskują. Być może to kwestia balansu bieli w moim aparacie.

LEWA STRONA MA ZNACZENIE

W szyciu liczy się każdy detal. Wychodzę z założenia, że skoro poświęcam swój czas na szycie, to po to, aby stworzone przeze mnie rzeczy były naprawdę dopracowane i wyjątkowe. Długo szyłam w pośpiechu, a potem bardzo wstydziłam się tego co dzieje się w środku i dziwiłam, że ubrania po drugim praniu rozchodzą się w szwach.
Bardzo długo uważałam też, że kwestia eleganckiego, ręcznego wykończenia leży głównie we wrodzonym talencie. Nic bardziej mylnego! Krawiectwo to rzemiosło, wszystkiego można się nauczyć, a nasze zdolności zależą głównie od praktyki. Żyjemy w dziwnych czasach, kiedy przyzwyczaja się nas do natychmiastowych efektów, jednak wszelkiego rodzaju szeroko rozumiane rękodzieło jest wrogiem pośpiechu.
Teraz, ku swojemu zdziwieniu, bardzo lubię i celebruję czas spędzony z igłą i nitką. Moje szwy stały się proste i estetyczne, a na palcu pojawił się permanentny odcisk, dzięki któremu nie robi mi się dziura w palcu. Nie bardzo potrafię to wyjaśnić, ale może macie tak samo?


Całe odszycie dekoltu i tylnego zapięcia wszyłam ręcznie. Podobnie tasiemki. Najwięcej kłopotu sprawiły rękawy, które wdawałam parokrotnie, a potem musiałam zmienić sposób obszycia ich zapasów, bo mój pierwotny pomysł nie wypalił. Ostatecznie zdecydowałam się obłożyć je cienką tasiemką ze sztucznego jedwabiu (taką jak to scrapbookingu). Serdecznie polecam poszukać jej właśnie do wykończeń szwów - jest o niebo lepsza od poliestrowych, czy bawełnianych, które są dosyć sztywne i brzydko odznaczają się przy delikatnych tkaninach (co zresztą możecie zobaczyć przy dolnym szwie na mojej bluzce).
Przez chwilę chciałam nawet ręcznie wyszyć dziurki, ale próby, które zrobiłam na ścinkach rozwiały moje nadzieje. Przy tym rodzaju materiału i moich umiejętnościach okazało się to nierozsądne. Te maszynowe muszą wystarczyć.
Bluzkę nosi się bardzo dobrze. Podoba mi się w zestawieniu ze spodniami z Burdy, które prezentowała w jednym z pierwszych wpisów na blogu (ile to już czasu minęło).  Łukasz twierdzi, że wyglądam jak w uniformie ze Star Trecka, albo innego serialu science fiction i chyba ma trochę racji... Postaram się zrobić zdjęcie i wrzucić na Instagram, tymczasem musicie nacieszyć się zdjęciami na manekinie. 

CO W NAJBLIŻSZYM CZASIE?

Na pewno będzie kolejny quilt, którego top jest już prawie skończony! Dosyć podekscytowałam się też ostatnim numerem magazynu "Szycie". Uszyłam już model próbny ołówkowej spódnicy i właśnie skroiłam testową wersję okładkowych spodni. Kończę też wełnianą spódnicę z połowy koła i skopiowałam na pergamin prosty płaszcz z lat 60tych... Co z tego wszystkiego wyjdzie? Jak zawsze trudno powiedzieć :) Pożyjemy zobaczymy!

Pozdrawiam i do zobaczenia niedługo!

You Might Also Like

2 komentarze:

  1. Jestem oczarowana! Tak zwyczajnie po prostu. Widać, ile pracy włożyłaś w uszycie tej bluzki. Te wszystkie detale powalają. Kawał fantastycznej roboty :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Uczta dla oczu :-) naprawdę przyjemnie się ogląda szczegóły, i ogół też :-) Uwielbiam takie ręczne przeszycia, dzięki nim ubranie wygląda zupełnie unikatowo. Mnóstwo pracy kosztowało i na pewno było warto. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń