BRZYDAL, CZY MĘSKA RZECZ? - historia pierwszego quiltu

8/27/2017 Made by Wera 20 Comments


Bo to się zwykle tak zaczyna, powiedzą pewnie doświadczone quilterki. Będą miały rację. Jest coś dziwnego w składaniu skrawków i łatek w spójną całość, coś nieuchwytnego dla laika. Początki są oczywiście niewinne. Zawsze tak jest. Jakiś przelotny romans z prostym wzorem na poszewkę, potem coś bardziej imponującego na prezent dla kogoś, na kim nam zależy... I wtedy przychodzi ochota na coś więcej. Czujesz, że to jest ten moment, w którym chcesz iść na całość.
Tym sposobem rozpoczynają się poszukiwania tego jedynego. Tego, z którym warto zaryzykować, któremu chce się poświęcić cały swój czas, energię i te nieprzespane noce. Decyzja, na pozór łatwa, gorzej z realizacją. Poświęcasz więc godziny na przeszukiwanie internetu w poszukiwaniu tego czegoś, co sprawi, że będziesz wiedzieć, że to właśnie ten, że to ON. Bez końca przeczesujesz darmowe wzory do pobrania, przecenione kolekcje tkanin, zestawy kolorowych nici. Masz mętlik w głowie. Postanawiasz dać sobie czas i zrobić coś dla siebie.

Los jest jednak bardzo przewrotny i kiedy tylko przestajesz szukać, potrafi w bardzo perfidny sposób dawać znaki i wymuszać podejmowanie decyzji, na które nie jesteśmy gotowi. Niespodziewanie chodzisz więc w posiadanie zestawu luksusowych tkanin i nici, a mózg zaczyna wykonywać operacje w tle. Wcale tego nie chcesz, ba! Wzbraniasz się, bo to nie ten czas, miejsce i jeszcze coś tam innego. Przez głowę przelatuje ciąg pojęć, geometryczne wzory, szereg barw stanowiących logiczną całość, a nawet konieczność. Wtedy coś nagle w Tobie pęka. Zadajesz sobie pytanie czy podołam? Czy to dla mnie? A co jeśli mi się nie uda? Ale jest już za późno... Pracujesz na najwyższych obrotach i jest Ci z tym dobrze.

W krojeniu trójkątów i kwadratów jest jakaś urzekająca magia powtarzalności. Umysł nagle znajduje się we właściwym miejscu i osiąga zen, tao, czy innego rodzaju nirwanę. Nie istnieje nic poza kształtami i kolorami. Mija dużo czasu. Jesteś zadowolona z siebie.

Po tym pierwszym zauroczeniu przychodzi kolejny etap, który wymaga trochę więcej przytomności umysłu i opanowania. Zaczynasz zauważać, że niektóre rzeczy nie pasują do siebie tak idealnie jak przypuszczałaś, ale nie zatrzymujesz się przy tej refleksji zbyt długo. Wierzysz w słuszność sprawy i lecisz jak opętana na przód. Przychodzi czas na pierwsze prucie, ale to nic. To wszystko po to, by było cudownie. Musi tak być. Przecież to wiesz.


Robienie pierwszej kanapki okazuje się czymś cudownie prostym. Godziny filmików instruktażowych na youtubie i wpisów na innych blogach przyniosły oczekiwany skutek. Wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniem i w ekscytacji czekasz na pikowanie. Oh, to pikowanie, które ma być najbardziej ekscytującym momentem szycia. Zwieńczeniem
Twojego dzieła.
Wiesz, że nie będzie łatwo, dlatego wybierasz prosty, geometryczny wzór, nad którym zbyt długo myślałaś. Pełna lęku, ale i szczerych nadziei zasiadasz do maszyny pod osłoną nocy. Wtedy nagle dociera to do Ciebie. Nie jest łatwo. Drogie, wyszukane tkaniny, najlepsze nici, tyle pracy i serca... Patrzysz na te krzywe linie uciekające między Twoimi dłońmi i czujesz, że nad niczym nie masz kontroli. Czy to moja wina - pytasz nocy - dlaczego tak musiało się stać?. Patrzysz na ten żałosny widok i nie widzisz już swojego wyczekanego ideału. Widzisz już tylko Brzydala. Tyle zostało z marzenia o Męskiej Rzeczy.

Jest 3 w nocy. Zastanawiasz się, czy warto było się tak starać, żeby teraz wszystkim cisnąć w kąt. Podejrzewasz rozsądną decyzję, żeby iść spać i rozważyć dalszy ciąg tej historii rano. Na następny dzień wstajesz z kacem moralnym, pakujesz walizki i wyjeżdżasz z psami na tydzień. To jest udany, słoneczny tydzień, podczas którego nie rozdrapujesz niepowodzeń. Wracasz do domu i na Brzydala patrzysz łagodniejszym wzrokiem. Rozumiesz go, niemal mu współczujesz. Postanawiacie dać sobie drugą szansę.
Kolejna noc przy maszynie nie przynosi ani większych sukcesów, ani dalszych rozczarowań. Znacie się już na tyle dobrze, że wiecie w jakim kierunku oboje zmierzacie. Co dziwne, jest to nowy, wspólny kierunek. Kiedy pikowanie jest gotowe, patrzysz na Brzydala z perspektywy wspólnie spędzonych chwil i wydaje Ci się, że trochę wyprzystojniał. Może to tylko światło, albo zmęczenie, ale dochodzisz do wniosku, że jesteś straszną panikarą i lubisz wyolbrzymiać. Brzydal nie jest taki zły, potrzebuje jeszcze po prostu trochę uwagi i czasu. Wyjeżdżacie razem w góry.

W górach jesteś bardzo troskliwa i postanawiasz dać z siebie wszystko. Dopieszczasz ramkę ręcznym krytym ściegiem. Metry ręcznego wykończenia, odciski na palcach. W końcu nadchodzi ten moment, kiedy wszystko jest gotowe. To takie surrealistyczne, że na początku nie możesz w to uwierzyć. Patrzysz na swoje dzieło i widzisz już nie Kopciucha, ale Księcia z bajki. Jakie to dziwne, myślisz, jaki on piękny, jaki mój, jaki gotowy! Jesteś po uszy zakochana.


Przez ten tydzień w górach nie możecie się rozstać. Chcesz go mieć na wszystkich zdjęciach, spać z nim każdej nocy, wspólnie ogrzewać się, gdy zajdzie słońce. Nieoczekiwanie jednak turnus dobiega końca, a w Tobie odzywa się leciutki niepokój. Brzydal jest wciąż przy Tobie, ale Ty jesteś jakby nieobecna, myślami wodzisz po kolejnych kolekcjach tkanin, marzysz o porwaniu się na bardziej skomplikowane pikowanie... Znów pragniesz przeżyć tę przygodę ze wszystkimi wzlotami i upadkami. Nie możesz się doczekać powrotu do domu, żeby przejrzeć tajne zbiory tłustych ćwiartek i rozprasować wybrane szmatki. Dociera do Ciebie powoli, że jesteś uzależniona od patchworku.


SPIS TRECI

1. Projekt Angeli Walters CORAL, do pobrania na stronie Quilting Is My Therapy.
2. Zestaw drukowanych tkanin Mad Plaid AGF Fabrics, który dostałam w giveaway od Gosi z Quilts My Way
3. Jednobarwne tkaniny i ogromne bawełniane wypełnienie z kiltowo.pl
4. Zestaw nici Aurifil Winter Essentials z B-Craft

Wydane pieniądze - bardzo dużo. Wspomnienia? Bezcenne.

You Might Also Like

20 komentarzy:

  1. Piękny Brzydal! Zdecydowanie męski quilt!
    Pikowanie po liniach ułatwia stopka z górnym transportem (może masz taką na wyposażeniu?) a z wolnej ręki to po prostu mnóstwo ćwiczeń z Angelą albo Wiesią z quiltandsmile.pl :)
    Opisałaś w tej opowieści również moje początki :) To była bardzo brzydka poduszka ze złych tkanin (satyna!), a potem poszło i trwa do dziś :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejne efekty tego uzależnienia
    Współuzależniona Kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie dziękuję! W tym przypadku potwierdzenie jest bardzo istotne :) Jeszcze jestem w fazie głębokiego zauroczenia i samozachwytu, że udało mi się w ogóle dobrnąć do końca.
      Mam obie stopki, do pikowania z wolnej ręki i z górnym transporterem, której użyłam po raz pierwszy właśnie przy tym quilcie. Może to być moja ignorancja i brak doświadczenia, lub późna godzina, ale ta stopka wcale nie sprawia, że quilt się sam pikuje ;)
      Zostawiłam sobie także ścinki wypełnienie do ćwiczeń z pikowania z wolnej ręki, ale nie wiem czy odważę się już przy kolejnym projekcie.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Po prostu super.Super quilt i super opis trudnej sztuki tworzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale piękny! Wielki jest, ogrom pracy włożyłaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! :) Rzeczywiście porwałam się na troszkę duży format... ok 182 x 162 cm, ale dzięki temu mieścimy się we dwoje plus pieseł i nikt nie wystaje ;) Następny będzie troszkę mniejszy.

      Usuń
  4. Prawdziwy Książę! Pięknie dobrane, uszyte i napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oprócz pięknego Brzydala cudownie czytający się esej o jego powstaniu tak bliski każdej z nas początkująco-poszukującej.Ja też zaczynam tylko nie mogę uporać się z czasem a właściwie z jego brakiem.Szacunek za to co już zrobiłaś i dalej brnij w to szaleństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękuję za tak miły komentarz :)
      Nie jestem pewna co do profilu, ale to chyba jednak pisze szyjąca Pani?
      Z czasem zawsze jest problem, zwłaszcza przy pracy na etat i domowych obowiązkach. Bywa, że zmuszam się do szycia, a czasem odkładam projekty na długie tygodnie. Przy tym quilcie naprawdę bardzo dobrze mi się pracowało i pomimo przesiadywania po nocy nie czułam się zmęczona, ale miłość uskrzydla ;)
      Trzymam kciuki za Twoją wytrwałość i za znalezienie chwili na wesołe patchworkowanie! Podrzuć proszę koniecznie link na swoje prace :)

      Usuń
  6. Piękny. I trudno uwierzyć ze to pierwszy- jest tak dobrze zaplanowany i tak dobrze wykonany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo serdecznie dziękuję :) Jako wprawki szyłam już poszewki na poduchy, ale to naprawdę mój pierwszy quilt! :)

      Usuń
  7. Przepiękna rzecz i bardzo pracochłonna. Podziwiam dokładność i dobór kolorów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuje :) Wizja krystalizowała się jakiś czas, aż osiągnęła ostateczną formę męskiego Brzydala. Wzór jest wbrew pozorom dosyć prosty, ale jak każdy patchwork wymaga niestety trochę czasu. Jest to jednak dosyć miło spędzony czas ;)

      Usuń
  8. Nie tylko "Brzydal" jest piękny, ale opis jego tworzenia i przemyśleń z tym związanych, jest najpiękniejszy jaki kiedykolwiek cztałam. Gratuluję zdolności mamualnych i pisarskich? gawędziarskich? Wiadomo o co chodzi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! Zaczyna mnie cieszyć pisanie tego bloga i wychodzą rzeczy bardzo szczere i od serca... Kto wie co jeszcze w przyszłości wyskoczy z mojej głowy! To bardzo miłe, że ktoś fajne spędza czas czytając to potem :)
      Do tego bardzo wzruszam się, kiedy czytam, że sporo quilterek podobnie przeżywa proces twórczy! :)

      Usuń
  9. Ekstra !!! Czasami ciężko jest wymyślić coś typowo męskiego, a ten quilt jest strzałem w 10 !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję Gosiu :) Cieszę się ogromnie, że Ci się podoba :) I jeszcze raz dziękuję za cudowne tkaniny, bez których Brzydal nie byłby sobą :D <3

      Usuń