PŁASZCZ ANNA - uzbrojenie na zimę (Postęp Krawiecki 1957) - struktura i kształt

12/08/2016 Made by Wera 4 Comments




TRADYCYJNE TECHNIKI KRAWIECKIE

Dzisiaj mam bardzo dobrą wymówkę dla smutnego faktu odnoszącego się do częstotliwości pojawiania się nowych wpisów. Otóż szyję płaszcz. Nic wielkiego, ale szyję go tradycyjnymi metodami krawieckimi (głównie ręcznie) i robię to po raz pierwszy w życiu!

Od jakiegoś czasu fascynuje mnie szycie na miarę męskich garniturów i rzędy tajemniczych fastryg pojawiających się na różnych etapach ich szycia. Do tego te dosyć abstrakcyjne formy obce wewnątrz marynarek. Bardzo chciałam dowiedzieć się czegoś więcej i spróbować wykorzystać tę wiedzę w moim domowym szyciu. Poszperałam po sieci i znalazłam (wychwalane przeze mnie już wcześniej) kursy na craftsy, a mianowicie trzyczęsciowy Essential Guide to Tailoring prowadzony przez Alison Smith.

Dzisiaj pokaże Wam efekt mojej pracy w oparciu o pierwszą część kursu - Structure & Shape. Na kolejnych etapach opowiem Wam więcej także o kolejnych - Construction i Finishing


photo via craftsy.com

ZBROJA NA ZIMĘ

Z pierwszej części kursu dowiedziałam się jakie techniki krawieckie są najodpowiedniejsze dla poszczególnych typów materiału i odzieży. Do płaszczy z dosyć ciężkiej i zbitej wełny polecana jest metoda hybrydowa (na zdjęciu powyżej widoczna w środku), polegająca na łączeniu elementów tradycyjnego krawiectwa (model z prawej) z współczesnym "speed tailoring" opartym przede wszystkim o klejonkę, czy flizelinę (model po lewej). Ponieważ mój płaszcz pochodzi z marcowego wydania Postępu Krawieckiego z 1957 roku, postanowiłam trochę wbrew poradom uszyć go w oparciu o tradycyjne metody. Moja wełna jest dosyć zbita, ale wydawała mi się cienka i w miarę lekka, w związku z czym postanowiłam zaryzykować i stworzyć prawdziwy, pancerny płaszcz.

Możecie zapytać o wybór koloru, który nie specjalnie pasuje do mojego typu urody... Płaszcz pierwotnie miał być z granatowej wełny, która po dokopaniu się na spód sterty tkanin, okazała się cienko-sukienkowa. Padło więc na inną wełnę "z dna szafy", bo uparłam się, żeby zacząć uwalniać piętrzące się poza kontrolą zasoby. Miodowej wełny było troszkę mało, więc na kołnierz, odszycie przodów i drobne wstawki dokupiłam pół metra ciemno oliwkowej wełny o podobnej grubości i strukturze (na razie widoczne tylko przy wykończeniu kieszeni).

Forma płaszcza jest dosyć ciekawa. Jak (mam nadzieję) zobaczycie na poniższych zdjęciach, płaszcz jest dosyć taliowany, natomiast w biodrach, pod pachami i na placach jest trochę luzu umożliwiającego swobodne poruszanie się i zakładające istnienie ciepłego swetra pod.


RUSZTOWANIE

Musicie wybaczyć mi te nieładnie odstające szwy na lewej stronie. Będą one wszystkie oczywiście zabezpieczone ściegiem zakopiańskim. Zdjęcia robiłam nagle, korzystając z wyjątkowo przyjemniej aury na zewnątrz i przyzwoitego oświetlenia.

Do rzeczy: jako wkładu postanowiłam użyć płótna lnianego, dosyć lekkiego, ale przy tym sztywnego. Idealny byłby wkład wełniany (włosianka), ale nie udało mi się takowego znaleźć ani przez internet, ani w lokalnych hurtowniach. Jeśli macie sprawdzone miejsca, gdzie włosiankę można dostać, podzielcie się proszę!

Kolorowy materiał wypełniający linię ramion to bawełniana flanela. Niestety wzorek nie będzie widoczny w gotowym płaszczu. Dobór tkaniny można powiedzieć przypadkowy - flanela była kupiona na ciuchach za parę złotych z nieznanym przeznaczeniem.

Z taśmami miałam mały problem. Bawełniana w jodełkę idealnie nadała się do wzmocnienia załamania linii kołnierza, ale za czort nie chciała się modelować w łuki kiedy są traktowałam parującym żelazkiem. Musiałam dokupić taką taśmę, która mi na to pozwoli i stanęło na dosyć cienkiej, ale plastycznej tasiemce poliestrowej. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale chyba spełni swoje zadanie, więc ostatecznie wyszło nie najgorzej.

Całość płaszcza podszyłam płótnem bawełnianym, dzięki czemu mogę pozwolić sobie na zamontowanie tych wszystkich kształtów i warstw w sposób względnie niewidoczny od prawej strony. Mówię względnie, bo na tym etapie przebija dużo fastryg, które znikną z gotowego płaszcza.

Na koniec przedstawiam mojego włochatego pomocnika, który od razu przyleciał na dźwięk otwieranego balkonu :) Do zdjęcia jednak nie chciał zapozować.

CRAFTSY

Z oczywistych względów nie jestem Wam w stanie opowiedzieć ze szczegółami co, jak i dlaczego się dzieję na lewej stronie płaszcza, ale jeśli Wam się to podoba i chcielibyście spróbować zgłębić tę sztukę magiczną, naprawdę polecam Wam zapolować na kursy na Craftsy. Oprócz tych prowadzonych przez Alison Smith jest jeszcze kilka innych propozycji dotyczących modelowania marynarek i żakietów. Jeśli przeraża Was cena, śledźcie promocje, bo przeceny pojawiają się dosyć często i większość kursów spada do ok 20 euro. Warto założyć tam konto i zapisać się do newslettera, bo craftsy lubi robić niespodzianki i np. przecenić dla Was trzy kursy z Waszej listy ulubionych :)

Jeśli macie jakieś pytania, czy wątpliwości, z chęcią postaram Wam się pomóc! 

***

Co myślicie o takim krawiectwie? Czy warto inwestować czas i miękkość opuszek palców na takie zabawy? Z drugiej strony trochę to chyba wyjaśnia dlaczego płaszcze z szafy babci potrafiły przetrwać taki szmat czasu i nie tracić fasonu! Wolicie szybkie rozwiązania na jeden sezon, czy tradycję na lata? :) 

Ja chyba coraz bardziej lubię dłubaninę, pokłute palce i choć wciąż popełniam proste błędy, to porywam się z motyką na księżyc. Nie umiałabym inaczej... :)

You Might Also Like

4 komentarze:

  1. porażająca konstrukcja :) bardzo jestem ciekawa, co z tego wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba dzisiejszy post! Postaram się stworzyć godną odpowiedź:)
    Niewiele mogę powiedzieć odnośnie kursu na Craftsy, ale gorąco, gorąco polecam książkę von Nordheima (wiesz, że go uwielbiam) pt. "Vintage Couture Tailoring". Wszystko jest wyjaśnione niezwykle jasno, a zarazem wykonane na najwyższym poziomie. Jedna z najcenniejszych książek w mojej biblioteczce.
    W fasonach z lat 50 bardzo lubię ten dodany "ease" w okolicach biustu i ramion, ew. bioder, bo daje ogromną swobodę ruchu, a dzięki mocniejszemu taliowaniu nie zaburza proporcji. Piękno i wygoda w jednym; będzie Ci się go świetnie nosiło.

    MacCulloch&Wallis ma duży wybór sztywników, w tym włosianki (klasyczne horsehair canvas, mocne i trzymające fason, a jednocześnie sprężyste i "żywe", chodzące razem z materiałem). Ich jedyna wada to fakt, iż nie wysyłają do Polski-trzeba się w ich towar zaopatrzyć przy okazji wizyty w UK:)

    Co do taśmy bawełnianej-spróbuj następny raz ukroić pasek ze skosu z bawełnianego twillu, a potem z dużą ilością pary "wyparz" z niego całą rozciągliwość. Tak przygotowanym paskiem operuj sobie przy wszelakich zakrzywieniach; będzie chodził jak mu nakażesz.
    Co do Twojego pytania, czy warto się "męczyć"-TAK! Jednym w głównych powodów tego, jak obecnie wygląda rynek odzieżowy, jest nadmiar skrótów, ułatwień i oszczędności. Czaso- i pracochłochłonne działania utalentowanych rąk są bezcenne i są jedyną szansą na prawdziwą, ponadczasową jakość i elegancję.
    Jak zwykle mnie zainspirowałaś i zmotywowałaś do działania!
    P.S.Jaki piękny pies, jakie puchate cudo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rvdzik, uwielbiam Twoje komentarze i rozmawiać z tobą o krawiectwie. Masz niesamowitą wiedzę i ogromne rozeznanie w temacie! Dziękuję Ci z całego serce, że tak chętnie się nimi dzielisz <3

      Za książką już się intensywnie rozglądam i koniecznie muszę ją mieć. Boję się tylko, że jak zacznę ją czytać i odkryję co narobiłam najlepszego z płaszczykiem, to go po prostu wyrzucę ;)

      MacCulloch&Wallis fantastyczne! Mają wszystko o czym opowiada Alison Smith! Włosianki i inne wypełnienia, nawet nie mają kolosalnych cen. Chyba zrezygnuję z wymarzonej, horrendalnie drogiej błękitnej bawełny z Draper's Daughter i nabędę porządną włosiankę. Tak zaopatrzona po zęby mogłabym spróbować uszyć żakiet Butterick 7115!

      Za cenną radę odnośnie taśmy bardzo dziękuję! Wpadłam w lekką panikę, bo myślałam, że mam wszystko przygotowane, a tu taka niemiła niespodzianka... Zaćmiło mnie w pasmanterii i wydawało mi się, że wiem co kupuję :D

      Zgadzam się z uwaga dotyczącą współczesnej branży odzieżowej. Coraz trudniej jest znaleźć coś wartościowego w sieciówkach i człowiek zaczyna, ale z drugiej strony człowiek zaczyna rozumieć, że porządnie odszyte ubranie musi dużo kosztować.

      Odys pozdrawia machając puchatą łapą, a nasza druga leniwa parówa śpi na łóżku :)

      Usuń