SLOW SEWING - Najważniejsze jest wnętrze - Simplicity 3300 część 2

7/12/2016 Made by Wera 4 Comments



STRUKTURA MATERII
Do tej pory wkłady i wypełniania odzieżowe kojarzyły mi się głównie z szyciem płaszczy, czy tradycyjnym szyciem męskich garniturów. W żadnej znanej mi książce, czy magazynie o tematyce krawieckiej, nie widziałam, aby tak pieczołowicie traktowano lekkie elementy garderoby, jakimi są letnie sukienki. Zresztą na kurs Couture Dressmaking Techniques na craftsy.com trafiłam poprzez inny kurs Alison Smith poruszający tematykę właśnie modelowania żakietów i marynarek. Nie chcę brzmieć nachalnie, ale jeśli znacie angielski i chcecie dowiedzieć się jak porządnie szyć, to warto przeznaczyć parę groszy na taki kurs, zamiast na kilka przestarzałych podręczników. Na promocjach, które zdarzają się na craftsy.com dosyć często cena kursu spada do ok 15-25 euro.
Ku mojemu zdziwieniu i zachwytowi, okazało się, że ten nienaganny, "kwadratowy" wygląd kreacji z lat 50tych i 60 tych, to nie tylko krój, tkanina, czy krochmal, ale efekt budowania struktury sukienki w bardzo niewidoczny sposób - pomiędzy materiałem wierzchnim, a podszewką. Myślę, że to właśnie te wszystkie cuda "pomiędzy" sprawiają, że na Rags and Silks, albo w babcinej szafie wciąż można znaleźć fantastyczne ciuchy, które wciąż nie straciły fasonu.
Zobaczcie ilustrację z magazynu Juliet z 1961 roku. Czy to tylko sprawka odpowiedniej bielizny, czy może coś jeszcze pilnuje idealnej formy tych sukienek?

MIĘDZY WARSTWAMI

Do podszycia wszystkich elementów sukienki postanowiłam użyć aż trzech różnych tkanin. Materiał wierzchni to lekka, lejąca wełna z domieszką lnu i jedwabiu, tak więc na wypełnienie i podszewkę zdecydowałam się również na tkaniny z włókien naturalnych. Chciałam zachować lekkość i sprężystość cienkiej wełny w górnej części, ale "pudełkową", lekko sztywną spódnicę, jak w modelu próbnym. Ponieważ lniano-jedwabna surówka, którą kupiłam online okazała się zbyt sztywna i oporna na prasowanie (wrócę do niej przy szyciu żakietu do kompletu), wróciłam do tego co sprawdzone, a więc części spódnicy podszyłam grubszym bawełnianym płótnem, a mówiąc konkretnie tym samym prześcieradłem.

Przy wyborze wypełnienia dla góry sukienki zaszalałam już dużo bardziej i zarówno przód, jak i obie części tyłu podszyłam jedwabną surówką, która w przeciwieństwie do wspomnianej wcześniej mieszanki z lnem, okazała się bardzo przyjemna, lejąca i lekka, o strukturze jakby woalu.



Podkroje pach i dekoltu zabezpieczyłam dodatkową przed rozciąganiem i utratą fasonu przy użyciu jedwabnej organzy. Dużo słyszałam na kursach Alison o wspaniałości tej tkaniny, również czytałam bardzo ciekawy wpis na blogu Lilacs & Lace i muszę przyznać, że rzeczywiście robi wrażenie. Nie mam tu na myśli tylko ceny, która, jak przystoi jedwabiowi naturalnemu, do niskich nie należy. Organza jest lekka jak chmurka, ale równocześnie dosyć sztywna. Jest miła i gładka w dotyku, ale jej niewykończone nitki są szorstkie i mocne.

Organza nie dodaje ciężaru tkaninie i nie odznacza się na prawej stronie, do tego świetnie zabezpiecza przez "rozchodzeniem się" szwów, bo wzdłuż włókien w ogóle nie jest rozciągliwa. Jeśli używamy jej do wzmocnienia podkrojów pach, czy dekoltu, trzeba ją przyszyć do wypełnienia elastycznym ściegiem (np. zakopiańskim jak na zdjęciu poniżej).


Poniżej lewa strona gotowej do szycia połowy tyłu. Oprócz podkrojów, paskiem organzy zabezpieczyłam przed marszczeniem środek tyłu, gdzie będę wszywać kryty zamek. Do linii szwu ramienia przyfastrygowałam tasiemkę, dzięki której kimonowe ramionka nie wyciągną się.


Te czarne, sterczące nitki, to przeniesione z wykroju punkty styczne, lub, jak na przykład przy dekolcie karo, miejsce załamania szwu. Od prawej strony są widoczne jako X (jak na mapie skarbów) i będą usunięte po spięciu pasujących elementów, ale przed szyciem na maszynie.


ILE TO KOSZTUJE?
Pamiętajmy, że jako wypełnienie możemy stosować różne tkaniny. Ważne, aby w połączeniu z tkaniną wierzchnią dawały oczekiwany efekt. Jest to raczej oczywiste, ale chodzi o to, żeby się nie bać trochę poeksperymentować. Najdroższe rozwiązania nie zawsze muszą być najlepsze.
W przypadku mojego sukienkowego projektu zużyłam do podszycia:
- resztki dużego, porządnego prześcieradła z modelu próbnego (na spódnicę) - 0 - 20 zł (wysępić od babci, lub poszperać w SH). 
- ok 0,5 mb jedwabnej surówki (na górę sukienki) - 15,90zł (plus ewentualna przesyłka)
- ok 0,25 mb (lub ok tłusta ćwiartka) jedwabnej organzy (na odszycia dekoltu i pach i zabezpieczenie zamka) - 9zł (plus ewentualna przesyłka)
Po tym pracowitym etapie przygotowań w końcu mogę zasiąść do maszyny do szycia. Teraz szycie powinno pójść gładko, a kolejne postępy szybciej widoczne i (oby) bardziej satysfakcjonujące. 
Do zobaczenia wkrótce! 

You Might Also Like

4 komentarze:

  1. Bardzo interesujący wpis, nie miałam pojęcia,że tak się "obudowywało" sukienki. Bardzo jestem ciekawa efektu końcowego i przede wszystkim, ja ci się będzie ten strój nosić. Ciekawa jestem, czy nasze współczesne, przyzwyczajone do komfortu ciała są przystosowane do takich form. Osobiście uwielbiam, żeby było miękko i niekrępująco, ale może byłabym skłonna poświęcić się dla jakiejś perfekcyjnej kiecki ;) powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sukienka już gotowa, tylko wciąż nie do końca jestem zadowolona ze zdjęć, ale nowy wpis z efektem końcowym pojawi się już na dniach :)
      Na co dzień podzielam Twoje zamiłowanie do wygody, przy szyciu jakoś zawsze wybieram dopasowane kroje. Nie mam jeszcze dużego doświadczenia w szyciu retro sukienek w oparciu o oryginalne wykroje, ale coś czuję, że wtedy stawiano na połączenie tych dwóch elementów - wygodnie i blisko ciała :)
      Dziękuję za odwiedziny i zapraszam za parę dni do oceny efektu końcowego ;)

      Usuń
  2. Mimo, że w praktyce jestem fanką wygodnych, prostych rzeczy to uwielbiam prawdziwe krawiectwo. Zachwyca mnie kunszt i perfekcja wykonania. Wychowywałam się w domu prawdziwej mistrzyni krawiectwa. Nigdzie później, ani w szkole (choć było to wieki temu i uczono jeszcze całkiem sporo w oparciu o "stare" zasady) ani w żadnym innym miejscu nie zobaczyłam takiego celebrowania szycia. Aż się łezka kręci w oku. Dziękuję za te wspomnienia. Z niecierpliwością czekam na prezentację sukienki! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, bardzo Ci dziękuję za te ciepłe słowa! Ależ zazdroszczę dorastania w szlachetnym krawieckim otoczeniu :) Moi oboje rodzice szyli, ale raczej z potrzeby i byli oboje samoukami. Dowiedziałam się od nich jak działa maszyna do szycia i jak kopiować wykroje z Burdy. Cała reszta, to eksperymenty.
      Dopiero ta sukienka jest tak naprawdę pierwszą próbą szycia według starej szkoły. Niestety skupiłam się za bardzo na nowych dla mnie technikach, nie dopilnowałam kilku prostych detali i efekt końcowy można zobaczyć tutaj: http://weramade.blogspot.com/2016/08/slow-sewing-sukcesy-i-porazki.html
      Choć nie jest to oczekiwana sukienka idealna, to wiele się przy niej nauczyłam i kolejne już będą bliższe perfekcji ;)

      Usuń