BLOCK PRINTING II - czyli co ma ziemniak do designu

6/21/2016 Made by Wera 6 Comments



Chciałam zacząć wpis od doniosłego faktu - postanowiłam, że coś dziś zrobię i udało mi się to! Po intensywnym weekendzie, mając przed sobą pracowity miesiąc przed wytęsknionym urlopem, poszłam spać wczoraj po 20, skończyłam pracę dziś o 14 i niczym pszczółka zabrałam się za pieczątkowanie!

Dzisiaj pokaże Wam prostą i niedrogą metodę na wspomniany w niedawnym poście block printing. Zacznę od początku, a w kolejnych postach poświęconych temu tematowi, podzielę się zgromadzonym doświadczeniem w wycinaniu wzorów w troszkę bardziej kapryśnych materiałach. Dzisiaj jednak zajmiemy się wyłącznie naszym swojskim ZIEMNIAKIEM.

PIECZĄTKA Z ZIEMNIAKA - SMACZNIE I NIEDROGO

Dla początkujących, dla dzieci, dla tych, którym natura poskąpiła talentu, cierpliwości i wybujałych zdolności manualnych, ale podarowała ten pierwotny zew tworzenia czegoś z niczego, proponuję bardzo prostą wersję pieczątkowania. Nie dajcie się jednak zwieść, ziemniak ma naprawdę (prawie) nieograniczone możliwości w tej dziedzinie.


ZESTAW MINIMUM

Do przyrządzenia prostej pieczątki do tkanin, oprócz rzeczy ogólnie dostępnych w każdej kuchni, będziecie potrzebować tkaniny, na której chcecie stworzyć wzór i farby do tkanin. Tkanin na pierwsze eksperymenty proponuje poszukać w tzw. "second handach", lub na przecenach w hurtowniach. Moja pochodzi akurat z pobliskiego sklepu, gdzie za grosze kupiłam ścinek białej, cienkiej bawełny o szerokości 0,6 m. Do dzisiejszych eksperymentów zużyłam jedynie 1/3! Farbki można dostać bez problemu na allegro, jak i w każdym dobrze wyposażonym sklepie dla plastyków. Sklep ma tę oczywistą przewagę, że możemy poprosić sprzedawcę o poradę. Jak pisałam poprzednio, warto sprawdzić etykietę i uwagi od producenta, aby dobrać rodzaj farby do gatunku i jasności tkaniny. 

Radzę podłożyć pod tkaninę coś, co spowoduje, ze farba, która może przeniknąć przed cienką tkaninę, nie upaprze nam na przykład kuchennego stołu. Wystarczy stara gazeta.



WYBÓR WZORU

Proponuję zacząć przygodę od czegoś łatwego, zwłaszcza jeśli dysponujemy jedynie nożykiem, bądź obieraczką do warzyw jako głównym narzędziem rzeźbiarskim. Mało szczegółów, dużo prostych linii - przy odrobinie wyobraźni można stworzyć niezłe cuda. Ja wybrałam jednak turkusową strzałkę. Ponieważ jest to wersja minimum, strzałka jest w bardzo nieregularnym rozmieszczeniu. Przy pierwszym kawałku materiału pozwoliłam sobie na to niesamowite szaleństwo.


Kiedy już poczujemy, że to jest to, milion kolorowych wizji gna z prędkością światła przez nasze synapsy, można pokusić się o zakup dłutek i spróbować czegoś bardziej odjazdowego. Nauczona doświadczeniem polecam kupić naprawdę małe dłutka do linorytu. Ja się troszeczkę porwałam z motyką na słońce i nabyłam zestaw nadający się chyba do wyrycia posągu z drewna w skali 1:1... Wrodzona subtelność powaliła mi jednak operować nimi w sposób, który mogę zaprezentować bez dużego wstydu ;)

Jeśli zależy Wam na regularnym rozłożeniu wzoru, przydatne do konstrukcji siatki będą linijka i ekierka (albo linijka do patchworku), oraz samo-znikający pisak do tkanin. Nie polecam kredy krawieckiej, która pyli i może sprawić, że motyw nie odbije się w całości, ani ołówka, który ma tendencje do niespierania się z jasnych tkanin. Wystarczy postawić punkcik w miejscu gdzie ma być odbity wzór i możemy łatwo osiągnąć uporządkowany układ wzoru.


Nie wykluczone, że do tych czerwonych liści/ piórek dodam jakiś złoty motyw. Strasznie mnie korci, ale nie mogę wyczuć co do mnie krzyczy z tej tkaniny.



KOŃCOWE KROKI

Kiedy wzór jest już odbity, na koniec (lub przed nałożeniem kolejnej warstwy) tkaninę wywieszamy do osuszenia. Trzeba uważać przy rozwieszaniu, aby pokryte farbą powierzchnie nie miały ze sobą kontaktu i wzór się nie rozmazał. Dobrze suszyć na płasko, ale nie na poplamionej gazecie, która służyła za podstawkę, ponieważ w ten sposób zajmie to dużo więcej czasu. Kiedy farba wyschnie trzeba tkaninę jeszcze przeprasować na sucho (można dla ostrożności przez szmatkę). Dzięki temu nasz print jest utrwalony i możemy go prać i dalej przetwarzać.

ZA

   -    Cena i dostępność
   -    Świetnie wycina się w nim proste wzory; miękki, nie krwawią palce (opowiem o tym przy następnej okazji)
   -   Gładka powierzchnia (przetnijcie go "na raz") dobrze przyjmująca farbę, którą łatwo nałożyć już za pomocą najzwyklejszej gąbki do naczyń (czystej!)
wilgotna powierzchnia, dzięki której farba nie wysycha i nie wsiąka wgłąb pieczątki


PRZECIW

   -   Trwałość; pieczątka z ziemniaka jest raczej jednorazowego użytku
   -   Konsystencja i miękkość, która nie pozwoli wyciąć bardzo skomplikowanych wzorów
   -   Wilgoć - zarówno przy wycinaniu wzoru, jak i przed nałożeniem farby dobrze będzie ściągnąć nadmiar wody z wycinanego wzoru. Najlepszy, jak zawsze, papierowy ręcznik.

Co sądzicie o pieczątkach z ziemniaka? Dopadł Was sentyment z dzieciństwa, czy raczej uważacie tę metodę za stratę czasu? W kolejnych wpisach opowiem o trwalszych pieczątkach z linoleum i wersji dla wygodnych, czyli gotowych stemplach dostępnych w sieci. Zaczynam też poszukiwania jednokolorowej bawełny do patchworków, które powstaną z połączenia w powyższymi chudymi ćwiartkami.

You Might Also Like

6 komentarzy:

  1. Z pięczątkami z ziemniaków kojarzy mi się zdecydowanie dzieciństwo. Kto by pomyślał, że może to tak pięknie wyglądać na tkaninach... zainspirowałaś mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :) Polecam taką sentymentalną podróż do podstawówki!

      Usuń
  2. Planowałam bardzo podobny wpis! :) Uważam, że takie pieczątki są super, wzór wyszedł całkiem profesjonalnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to profesjoalny ziemniak był!
      Super, jestem bardzio ciekawa Twoich printów :)

      Usuń